Zawiodłyście mnie bardzo jezior czyste wody! Kiedy tego pragnąłem - nie dałyście ochłody. W dzień upalny - gdy spragniony tęskniłem za wami - gorące pokryłyście mą skórę bąblami. Zawiodłeś mnie i ty także - o Księżycu biały! Gdy w zaćmieniu twym nocą trwać wraz z tobą chciałem, twarz twą czarne chmury noc całą skrywały. Słowiki mnie do rana chórem wyśmiewały. Zawiodłeś mnie ogromnie i ty - Słońce złote! Kryłeś się za chmurami - wychodziłeś potem. Szukając twojej twarzy w górę raz spojrzałem. Błysnąłeś nagle... Do wieczora nic już nie widziałem. Zdradziłaś mnie Wiosno - kobieto gorąca! Przysięgłaś ze mną wytrwać - do samego końca. Gdy czasem trudno było witać dzień uśmiechem, ty za Latem pobiegłaś i pod jego strzechę. A ja - sam zostałem. Na was już nie liczę. Nie wierzę wam i sobie. Szare mam oblicze. Przyjaciele chadzają własnymi drogami. Pewniej jest pozostać z wiernymi wrogami...

maj 2006